Metodologia pracy magisterskiej

5/5 - (1 vote)

Rozważania na temat zastosowanej przeze mnie metody badawczej rozpocznę, zgodnie z tym co zaleca Kostera (1998) za Morgan i Smircich (1980), od krótkiej refleksji odnośnie paradygmatu będącemu najbliższym moim obecnym przekonaniom.

Dlaczego wspomniałam o paradygmacie, z którym właśnie teraz się utożsamiam?

Otóż uważam się za badacza zbyt młodego i posiadającego zbyt małe doświadczenie abym mogła z pełnym przekonaniem stwierdzić, iż jestem wyznawcą jakiegokolwiek paradygmatu naukowego.

Jestem osobą dopiero poznającą nie tylko paradygmaty, lecz i wszelkie badawcze metody naukowe. Badania przeprowadzone przeze mnie w tej pracy są pierwszymi poważnymi badaniami, których podjęłam się w mym dotychczasowym życiu. Pomimo, że obecnie wydaje mi się, że utożsamiam całkowicie z paradygmatem interpretatywnym nie twierdzę, że pozostałe paradygmaty nie posiadają żadnych założeń, z którymi nie mogłabym się zgodzić. Mój sceptycyzm odnośnie identyfikowania się z jakimkolwiek paradygmatem wynika z mego przekonania, iż paradygmat też powinien być niejako najpierw przedmiotem poznania a dopiero później można się z nim identyfikować. Właśnie on stanowi o naszym sposobie postrzegania rzeczywistości i roli jaką pełni nauka. Zgodnie z paradygmatem interpretatywnym, rzeczywistość społeczna jest względna oraz niestabilna i jest wytworem intersubiektywnym uczestników, czyli ludzi żyjących w świecie społecznym (Kostera, 1996). Rola badacza polega tutaj na analizowaniu badanej rzeczywistości i odkrywaniu tajemniczych nici znaczeń i powiązań tworzących badaną materię.

Badacz schodzi do roli ucznia poznającego nową rzeczywistość, świat i żyjących w nim ludzi. Naukowiec powinien dzielić się swoimi refleksjami z innymi, aby jego przemyślenia były inspiracją dla innych i służyły im pomocą w rozwiązywanych przez nich problemach. Z założeń dotyczących sposobu widzenia rzeczywistości wynika metodologia prowadzonych badań (Kostera, 1998 za Morganem, 1983/1987).

Pochodną wyznawanego paradygmatu jest również sposób opisywania rzeczywistości, a więc metafora, którą posłuży się badacz dzieląc się swymi refleksjami z innymi. W moim przypadku, przyjęta w pracy metafora pojawiła się na końcu, już po ukończeniu badań. Być może tkwiła w mej podświadomości i dopiero po ukończeniu badań zdałam sobie sprawę z jej obecności, choć jak twierdzi Kostera (1996) „badacze zawsze działają na bazie swoich założeń (nawet jeśli twierdzą, że takowych nie mają)”. Wydaje mi się, że moje założenia i pozycja epistemologiczna ewoluowała przez cały czas prowadzenia badań. Muszę przyznać uczciwie, że rozpoczynając badania miałam w mej wyobraźni bardzo silny obraz badanej organizacji jako narzędzia manipulacji jej uczestnikami. Przekonanie to wynikało niewątpliwie z zasłyszanych wcześniej opowieści i przyznaję, bardzo utrudniło mi pierwsze badania.

W celu poznania interesującej mnie organizacji przeprowadziłam wywiady antropologiczne, czyli wywiady jakościowe nieustrukturalizowane, częściowo standaryzowane. Moim rozmówcom zadawałam podobny zestaw pytań, który, w miarę trwania badań, powiększał się o coraz to nowe elementy. Przeprowadziłam dwanaście rozmów, z których każda została, za zgodą mojego rozmówcy, nagrana na dyktafon, a następnie stranskrybowana. Najdłuższa rozmowa trwała dwie i pół godziny, a najkrótsza piętnaście minut. Większość osób, co prawda, była lekko speszona na widok dyktafonu, jednakże dosyć szybko oswajali się z jego obecnością i zaczynali swobodniej odpowiadać na moje pytania. W czasie tych rozmów starałam się zachować pełną otwartość umysłu potrzebną badaczom w trakcie wywiadu antropologicznego, choć z jakimś stopniu musiałam się jej nauczyć. Pierwsza rozmowa, którą przeprowadziłam, nie była w pełni udana, gdyż po pierwsze mój rozmówca był bardzo spięty, a po drugie zadawałam zbyt wiele pytań sugerujących. Zabrakło mi „antropologicznego nastawienia badacza” (Kostera, 1996 za Czarniawską – Joerges, 1992).

Drugi wywiad i wszystkie następne były dużo lepsze. Nauczyłam się uważnie słuchać, nic nie sugerowałam i starałam się również zbyt natarczywie nie dopytywać o pewne rzeczy, o których widziałam, że rozmówcy nie chcą mówić. Podstawowymi pytaniami, które zadawałam była prośba o opisanie typowego dnia pracy mojego rozmówcy, opisanie ludzi, z którymi pracuje czy rzeczy, które dają mu największą satysfakcję z wykonywanej pracy. Moimi rozmówcami były osoby młode, w wieku do 34 lat, Polacy, pracownicy średniego szczebla oraz jeden kierownik działu marketingu. Niestety, nie udało mi się przeprowadzić rozmowy z żadnym obcokrajowcem, głównie z powodu ich zapracowania i braku czasu. Pierwszy wywiad przeprowadziłam w lipcu 1998 roku, zaś ostatni w marcu 1999 roku. Przez cały ten okres zmieniał się mój sposób widzenia tej organizacji, każdy wywiad przynosił za sobą nowe refleksje. W miarę prowadzenia rozmów zaczęłam się faktycznie czuć jak podróżnik, wracający wciąż na tę samą wyspę i odkrywający za każdym razem kolejne rzeczy, których wcześniej nie dostrzegał.

Z każdą moją wizytą w AC moja sympatia do jej pracowników rosła. Wielu z nich zaskoczyło mnie swoją otwartością i szczerością w swoich wyznaniach. Niektórzy rozśmieszali mnie do łez. Powoli wyłaniał się w mojej wyobraźni zupełnie inny obraz tej organizacji niż miałam na początku. Zza obrazu wielkiej korporacji na plan pierwszy wyłonili się ludzie – ludzie, których szczerze polubiłam. Wywiady zakończyłam w momencie kiedy nałożyły się na siebie dwa czynniki – po pierwsze miałam wrażenie, że mam wystarczająco dużo puzzli do ułożenia obrazka, a po drugie zasób osób, do których miałam możliwość dotrzeć był na wyczerpaniu. Wtedy zagłębiłam się w lekturze stranskrybowanych wywiadów.

Analiza tekstu uświadomiła mi, jak wiele rzeczy umknęło mej uwadze w czasie przeprowadzania rozmów. Dopiero teraz uważnie przyjrzałam się wszystkim wypowiedziom i zaczęłam się ponownie zastanawiać nad przedmiotem badań. Metafora tej organizacji jako układu słonecznego nasunęła mi się w czasie powrotu do domu po przeprowadzeniu ostatniego wywiadu. Początkowo nie zaprzątałam sobie zbytnio tym głowy, lecz zagłębiłam się w literaturze fachowej traktującej o kulturze organizacji. Dopiero po jakimś czasie, analizując tę metaforę uznałam, że ten obraz organizacji, który pojawił się niejako znikąd w mej wyobraźni, jest moim zdaniem najtrafniejszy. Opisanie AC za pomocą metafory układu słonecznego bardzo dobrze oddaje mechanizm rządzący tą organizacją oraz sieć zależności międzyludzkich pomiędzy pracownikami korporacji. Zastosowanie tej metafory przyczyniło się do mego głębszego zrozumienia tejże organizacji, lecz zdaję sobie sprawę, że może również zasłonić jej inne elementy (Kostera, 1996).

Staram się więc nie ograniczać w tej pracy do przedstawienia przedmiotu badań tylko za pomocą tej metafory i dlatego wspominam o niej tylko w miejscach, w których użycie jej uznaję za pomocne w zrozumieniu pewnych mechanizmów działania tejże korporacji. W celu opisania AC wyszczególniłam pewne wątki, które wyłoniły się w czasie wywiadów i analizy stranskrybowanych tekstów. W mym opisie starałam się przedstawić jak najbardziej bezrefleksyjnie zaobserwowaną rzeczywistość, posługując się w tym celu cytatami wypowiedzi moich rozmówców, pozwalając sobie na osobiste uwagi jedynie we konkluzjach. Zdaję sobie sprawę, że czytelnik mimo wszystko otrzymuje mój sposób widzenia AC, jednak mam nadzieję, że świadomość tego w czasie lektury niniejszej pracy, pozwoli mu na stworzenie własnego obrazu opisywanego przedsiębiorstwa.

Dodaj komentarz